piątek, 29 czerwca 2012

życie pisze scenariusz.

Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Dogadywali się w każdej kwestii. Ona była szczęśliwa, bo jej wcześniejsze związki nie były udane. Zaręczyli się tuż po tym, jak zaszła w ciąże. Szybki ślub i wspólny wyjazd za granice. On w celu dobrze płatnej pracy, ona w celach wypoczynku i bycia u boku męża. Zrezygnowała ze wszystkiego,żeby być z Nim. Kiedy Ona już była w zaawansowanej ciąży postanawia wrócić do Polski.Po prostu nie jest już w stanie sama sobie ugotować, posprzątać, potrzebuję pomocy. Mąż przebywa w tym czasie cały dzień w pracy. Ona wraca On zostaję. Na świat przychodzi ich syn. Szczęśliwy Ojciec przyjeżdża cieszy się, ale mimo to wraca do pracy. Pogoń za pieniądzem jest silniejsza. Syn ma już dwa lata, a widział Ojca może raz góra dwa razy do roku. On nie chce wrócić do kraju twierdząc,że nie umie żyć i utrzymać się w Polsce.Już zdążyli zapomnieć czym jest spokojna rozmowa w której wymieniają się przeżyciami  z każdego codziennego dnia. Najczęściej On dzwoni do Niej pod wpływem % i wypomina,że marnotrawi Jego ciężkie zarobione pieniądze.Dziecko nie chcę nawet słyszeć przez telefon swojego tatusia.Odzwyczaili się żyć razem. Związek na odległość im powoli odpowiada. Ona nie chcę się męczyć w toksycznym związku. Ciągle upiera się przy swoim,chcę rozwodu. On śmieję się i twierdzi,że " nie działają już na Niego te Jej śpiewki"  ...
Myślicie,że to małżeństwo ma jakieś szanse na przetrwanie?

czwartek, 28 czerwca 2012

gdybanie moje.

Można powiedzieć, że znów zaczynam nowy etap w moim życiu. Mam nowego chłopaka od niedawna, którego każdego dnia poznaję i próbuje rozgryść. Kiedyś Wam o tym opowiem. Zakończyłam studia licencjackie i jestem na etapie co dalej... jaki kierunek? gdzie?... Idę do przodu przed siebie. Z moją pseudo przyjaciółką jestem tylko na "cześć" smutne,ale prawdziwe. Nie będę stawała na uszach,żeby cokolwiek naprawiać, bo czasami po prostu zwyczajnie w świecie się nie da. Przyzwyczaiłam się do tego. Mam nowe koleżanki, nowych znajomych i wiecie co? nie narzekam. Takie zmiany są potrzebne. Choć w głębi serca lubię wrócić do tych moim cudownych wspomnień,które potrafią wycisnąć łzy szczęścia z moich oczu :)

wtorek, 26 czerwca 2012

wybroniłam się.

Nie mogłam spać. Stres był wielki. Na dobranoc czytałam pracę, na dzień dobry również. W niedzielne popołudnie wszyscy z rodziny twierdzili,że nie ma innej opcji jak 5 w końcu czytam, uczę się kilka dobrych dni. Ja jednak nie byłam do tego przekonana. Jak się stresuje to nie jestem w stanie nic mądrego powiedzieć.
Rano wcisnęłam się w pożyczoną czarną kieckę,nową białą bluzkę z czarną kokardką zakupioną na tą okazje,czarny żakiet i szare szpilki. Bez obaw w szpilkach nie prowadzę samochodu, nie czuję się w nich pewnie. Wsiadłam do samochodu z myślą co ma być to będzie! Wlekłam się całą drogę co osobiście nie jest do mnie podobne. Przyjechałam na uczelnie, wszyscy zestresowani,ale uśmiechnięci.Jest dobrze - pomyślałam. Wyciągłam notatki i znów je maglowałam.Weszłam odpowiadać trzecia. Ale wyszłam niezadowolona. Tak jak mówiłam, zestresowałam się. Komisja trzyosobowa, trzy pary oczu, miny niezbyt zachęcające.Do tego jedna Pani takie mi pytania zadawała,że do końca nie wiedziałam jak mam ją zadowolić odpowiedzią. Po czym usłyszałam- dziękujemy, może Pani wyjść. Po obronie wszystkich z grupy, miały być wyniki. Na ocenę końcową składała się ocena z pracy, ocena z wypowiedzi i średnia z trzech lat studiów.
Efekt końcowy - Pani Licencjat z 5 na dyplomie! :D w końcu mi się coś udało!!! i dziękuje Wam za trzymanie kciuków - przydały się. I co teraz?? oprócz wakacji? hmm...

wtorek, 19 czerwca 2012

kawka i pogaduszki.

Byłam ostatnio u mojej przyszłej niedoszłej teściowej.Odwiedzam ją zawsze, gdy mam chwilę wolnego. Lubię pić u niej kawę, rozmawiać, wspominać,a nawet żartować. Pamiętam o imieninach...Nikt jeszcze się tak nie wzruszył na moje życzenia, a były takie zwykłe i moje. Nigdy nie miałam z nią tak dobrego kontaktu jak teraz.Traktuję mnie jak córkę.Żałuję tylko,że Luby się tego nie doczekał. Ciągle mi powtarza, że miałaby wspaniałą synową,a mi na te słowa się w oku łezka kręci, bo w gruncie rzeczy nie zasługuje na takie duże miano. Jak się czuję? Stara się jak może. Jest jej bardzo ciężko mimo,że minęło już kilka dobrych miesięcy. Nie potrafię sobie wyobrazić jak się czuje matka po utracie kochanego syna...Ja natomiast wiem jak to jest stracić chłopaka, ukochaną osobę, z którą miało się wspólne plany na przyszłość... Powiedziałam jej, że spotykam się z T. Chciałam,żeby to usłyszała ode mnie. Na te słowa się uśmiechnęła i powiedziała:"dziecko wiesz,że ja chce żebyś sobie życie ułożyła i dobrze wiesz,że On też tego chcę."

wtorek, 12 czerwca 2012

bronić się będę rękami i nogami

25 czerwca o godzinie jeszcze mi nie znanej będę mieć obronę.Jak wszystko dobrze pójdzie.Przede mną jeszcze jeden egzamin. Wszystko na wariackich papierach, w pośpiechu na życzenie Szanownego Pana Promotora. Na samą myśl, już się stresuję...W między czasie bawię się w wieeeelką kibickę i oczywiście trzymam kciuki za Polską reprezentację! Z pewnością się im przydadzą.

wtorek, 5 czerwca 2012

nie wiem...

Nie wiem czy dobrze robię...Nie wiem czy jestem jeszcze w stanie kogoś pokochać..Nie chce nikogo skrzywdzić.Oboje jesteśmy po przejściach i to wcale nie małych.Spotykamy się bez rozgłosu,bardziej w ukryciu.Jest nam dobrze w swoim towarzystwie...Całkiem inna osobowość.Staram się nie porównywać,ale czasami to jest silniejsze ode mnie.
Wyrzuty sumienia mam. - a wiem,że nie powinnam.

piątek, 1 czerwca 2012

bezdomna

Wyprowadziłam się z mojego studenckiego mieszkania. I powiem Wam szczerze, że trochę zrobiło mi się żal...w końcu 3 lata to nie byle jaki okres.W tym mieszkaniu było mnóstwo śmiechu, żartów, drinkowania, a nawet płaczu. Czułam tam obecność Lubego. Stąd lubiłam przesiadywać w nim sama, w ciszy i spokoju. Obiecałam sobie,że będę silna.Próbowałam wielokrotnie.Nie raz mi psychika klękła. Z resztą o czym my tu gadamy, czytaliście, wiecie jak było. Ale wracając do tej wyprowadzki. Zmusiła mnie do tego mała ilość zajęć w czerwcu. Tak...jeszcze nie dawno zaczęłam studiować, a wielkimi krokami zbliżam się do obrony. Męczę się na tą moją pracą i mam już tego serdecznie dość. Ale jak trzeba to trzeba. c.d. n

Łączna liczba wyświetleń