Kiedyś byli najlepszymi kolegami.Nie było dnia,żebym nie słyszała, co na wyprawiali w pracy, jaki był przy tym ubaw itp.Jeden do drugiego jeździł na kawę, jeden drugiemu w miarę możliwości pomagał.Łączy ich jedna pasja, pasja do motorów.Wszystko się zmieniło, gdy na imprezie urodzinowej jednego z nich, pojawiłam się ja.Gdy jeden wchodził ze mną w dyskusję, potem zaczął więcej pisać.Znajomość przeniosła się nawet na pewniejszy grunt,zaczął mnie odwiedzać, spotykaliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim,aż zostaliśmy parą..Na początku sytuacja między nimi była dobra.Dalej widzieli się w pracy, do czasu gdy jeden z niej zrezygnował, przestał mu pomagać i się posypało...Zaczęli na siebie nagadywać, przyjaźń przerodziła się w nienawiść..Teraz ja jestem między nimi.Między własnym bratem, a chłopakiem, miedzy młotem a kowadłem.Od jednego słucham jednej wersji od drugiego drugiej.Uwierzcie mi,że nie raz próbowałam ich pogodzić - płaczem, groźbą, prośbą to wszystko na nic.Mój brat robi wszystko,żebym z Nim zerwała, twierdząc,że to chłopak nie dla mnie.To wszystko trwa już prawie rok...
Liczę, na to że może wystarczy mi sił i doczekam się tak pięknego dnia w którym się pogodzą i będzie jak dawniej. Na marginesie mówiąc z facetami jest gorzej jak z kobitami...uszy więdną.
Życzcie mi cierpliwości :)
Tymczasem szykuje się do weekendu w studenckim apartamencie! enjoy! :*