Nie rzucam słów na wiatr zacytuję zdanie, które użyłam w poprzednim poście:
"Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, przyjdę do Was znów z kolejnymi nowościami".
Kiedyś w naszym studenckim "apartamencie" pijąc napoje wysokoprocentowe wzięło nas na przemyślenia. Głośno mówiliśmy co byśmy chcieli osiągnąć w życiu, a czego żałujemy. Pamiętam jak powiedziałam...
:"A ja tak na początek - to jeszcze przed 30-stką chciałabym skończyć studia, zdobyć w miarę dobrze płatną pracę (bo ileż można siedzieć na garnuszku u rodziców), wyjść za mąż i urodzić dziecko ". Trzeba było widzieć minę moich lokatorów, którzy wcześniej mówili o dobrej imprezie, wycieczce dookoła świata, ślubie, bezstresowym życiu z pełnym hajsem. A ja tak poważnie o tym życiu...
I co mi z tego wyszło: Jeszcze nie zmieniłam kodu na 3 z przodu, skończyłam studia, aczkolwiek myślę o kolejnych, bo obecna praca każę się jeszcze kształcić i pogłębiać swoją wiedzę. Na garnuszku u rodziców już nie jestem, o czym świadczą te grosze na koncie. (ale co zrobić jak rynek pracy dla młodych taki, a nie inny jest) Za mąż wyszłam o czym wiecie. Mąż ten sam wierny, kochający, narzekający, podobnie jak żona ;-) ... no i no i ... ta moja nowość, o której piszę od samego początku. Taka moja wisienka na torcie. Już niedługo na świecie pojawi się owoc naszej miłości. uuułłaa! Tak tak jestem w ciąży. Będziemy rodzicami naszej córeczki. Mimo wielkich obaw i podekscytowania jednocześnie nie możemy się doczekać...
PS. I pamiętajcie... mimo ludzkiego wrogiego nastawienia i gadania -
niemożliwe staję się możliwe, gdy się bardzo chcę i z tym Was zostawię.