niedziela, 12 czerwca 2016
pierwsze spotkanie.
Stresowałam się chyba wcale nie mniej jak przed maturą. Moi rodzice ani trochę, albo sprytnie to ukrywali. Dziś odbyło się oficjalne spotkanie moich rodziców i teściów, tzw. zmówiny. Ile mogłam tyle zwlekałam z tym spotkaniem. Spytacie, dlaczego? Po prostu obawiałam się, złe doświadczenia w rodzeństwie, miejsce zamieszkania (miasto, wieś) i tak o. Najbardziej obawiałam się spotkania naszych rodzicielek. O ojców nie miałam obaw. Już po pierwszej wymianie zdań zachowywali się jak koledzy ze szkolnej ławki. A Mamy? Ciepło, choć z dystansem rozmawiały ze sobą. Myślę jednak, że przyjaźni z tego nie będzie. Pożyjemy zobaczymy, nie będę chwalić słońca przed zachodem. Mimo wszystko spotkanie zaliczam do udanych. Wspólne kibicowanie też zrobiło swoje ;-) o flaszce i pożegnaniu tatków nie wspomnę. Było wesoło!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łączna liczba wyświetleń
Archiwum bloga
-
►
2019
(4)
- października (1)
- sierpnia (1)
- lipca (2)
-
▼
2016
(24)
- grudnia (1)
- listopada (2)
- września (1)
- sierpnia (3)
- lipca (2)
- czerwca (1)
- maja (2)
- kwietnia (2)
- marca (6)
- lutego (2)
- stycznia (2)
-
►
2015
(62)
- grudnia (9)
- listopada (6)
- października (4)
- września (2)
- sierpnia (2)
- lipca (5)
- czerwca (3)
- maja (3)
- kwietnia (8)
- marca (9)
- lutego (7)
- stycznia (4)
-
►
2014
(62)
- grudnia (5)
- listopada (8)
- października (8)
- września (4)
- sierpnia (3)
- lipca (3)
- czerwca (5)
- maja (5)
- kwietnia (3)
- marca (8)
- lutego (7)
- stycznia (3)
To już można odetchnąć z ulgą 😉
OdpowiedzUsuńA wiesz że moi teściowie widzieli się z moją mamą raz, potem na ślubie...a teraz w ogóle nie utrzymują żadnych kontaktów. I jakoś to nikomu nie przeszkadza:)
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że u ciebie to wyszło tak, a nie inaczej XD
czyli dało radę :D
OdpowiedzUsuńPrzyjaźnić się nie muszą, grunt, zeby ze sobą normalnie rozmawiały. U mnie tak jest, ale moi rodzice za teściami specjalnie nie przepadają, ale tak to już jest ;)
OdpowiedzUsuńEj, to nie było wcale źle :D
OdpowiedzUsuńMamy mają tak zawsze. Ty kochana córeczk dla swojej, zaś dla Jego mamy kochany synek :)
OdpowiedzUsuńWażne że nie było strasznie i koszmarnie :)
OdpowiedzUsuńnie muszą dostawać wielkimi przyjaciółmi, ważne, żeby się nie nienawidzili :D powodzenia ;)
OdpowiedzUsuństrach ma wielkie oczy jak się okazało
OdpowiedzUsuńDobrze że masz to już za sobą. Ja ponad trzy lata temu miałam takie spotkanie i szczerze mówiąc nie pamiętam czy się stresowałam. Ale ulżyło mi jak było wszystko po :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU nas pierwsze spotkanie odbyło się w naszym mieszkaniu, był mój tata i mama mojego męża, zjedliśmy wspólny obiad. Teraz spotykamy się w takim składzie właściwie wyłącznie podczas świąt.
OdpowiedzUsuńMyślę, że kobiety są zawsze ostrożniejsze.
OdpowiedzUsuńU mnie pierwsze spotkanie odbyło się u teściów. Mąż zawiózł moich rodziców i mnie do siebie i bez problemu się dogadali ojcowie jak i matki, ale teraz przyznam, że choć ojcowie ze sobą dobry kontakt mają to matki nie koniecznie. Zaczęły się trzymać na dystans. Także może i u Ciebie wszystko się z czasem zmieni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U mnie pierwsze spotkanie odbyło się u teściów. Mąż zawiózł moich rodziców i mnie do siebie i bez problemu się dogadali ojcowie jak i matki, ale teraz przyznam, że choć ojcowie ze sobą dobry kontakt mają to matki nie koniecznie. Zaczęły się trzymać na dystans. Także może i u Ciebie wszystko się z czasem zmieni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wiesz, nie dziwię Ci się, że się denerwowałaś. :) też bym się denerwowała na Twoim miejscu (nawet jeśli rodzice mojego G. już by chcieli poznać moich rodziców mimo, że nawet nie jesteśmy ze sobą zaręczeni). a mówi się, że piłka i alkohol łączą ze sobą ludzi w większości przypadkach. :)
OdpowiedzUsuńNieźle to bywa bardzo stresujące. Pamiętam jak moi i K. rodzice się spotkali. Na początku stres a potem rozmawiali jak znajomi. Może nie będzie tak źle potem. I tak rodzice mają świadomość że to wy macie być szczęśliwy i nawet jeśli się nie polubią muszą przynajmniej siebie akceptować gdy córka lub syn szczęśliwy
OdpowiedzUsuńA nie napisałaś gdzie było - u Ciebie czy u Niego? :) pierwsze koty za płoty, teraz już musi być lepiej :)
OdpowiedzUsuńJa sobie tego jeszcze nie wyobrażam. Cieszę się jednak, że ci się udało <3
OdpowiedzUsuńJak była flaszka to znaczy, że wszystko było dobrze :D
OdpowiedzUsuńSuper, fajnie, że to macie za sobą :) i że się udało. Ja pamiętam jeszcze jakie to stresujące wydarzenie ;)
OdpowiedzUsuńTeż się stresowałam spotkaniem rodziców mojego P. z moją mamą... Ale już po krzyku, przyjaźni pewnie z tego też nie będzie, ale mi to nie jest do szczęścia potrzebne. Obawiam się, iż ich spotkania będą na tyle rzadkie, że nie ma co się spinać ;) Niestety obawiam się, że nasi ojcowie to się w ogóle nie dogadają - bo to dopiero przed nimi :P
OdpowiedzUsuń