Kilka dni temu napisał do mnie kolega na fb. Zdziwiłam się, bo dawno Go nie widziałam, a co dopiero mówić o jakieś rozmowie.Gadka szmatka co u mnie co u Niego... w końcu pytam co się tak naprawdę stało,że napisałeś do mnie? i się posypało... niczym domek z kart.Zaczął mi opowiadać ze szczegółami co się stało,a ja jak to ja czytałam i zastanawiałam się co się w takich chwilach powinno powiedzieć.Otóż zostawiła Go narzeczona po 5 latach bycia w związku, na dodatek zdradziła z jakimś podejrzanym typem z kryminalną przeszłością, a na końcu stwierdziła,że musi odpocząć od związku i ani z tamtym typem, ani z Nim nie chcę być, a przynajmniej się zastanawia (tekst 25 latki,żeby było)...Z mojego punktu widzenia nic nie wskazywało na to,żeby było jej źle, miała wszystko czego chciała i tu może był błąd z Jego strony.Uchylił jej nieba - jak sam twierdzi, a ona za Jego plecami kręciła z drugim.Jak twierdzi nie zdradziła, a to że ich nakrył u niej w domu to nie ważne i o niczym nie świadczy.Chłopak był załamany i nie miał z kim pogadać.Szczęście w nieszczęściu, że byłam/jestem sama nie wiem... powiedziałam wszystko co myślałam, a decyzja już należy do Niego.Później cały wieczór po rozmowie z Nim rozmyślałam co ja bym zrobiła, gdybym była na Jego miejscu...czy potrafiłabym zaufać? wybaczyć? Bardzo Ją kocha i dlatego biję się z myślami.Nie wyobrażam sobie tego... że najbliższa mojemu sercu osoba, nudzi się mną, wyrzuca mnie ze swojego życia jak nie potrzebną zabawkę, a potem zostawia..
Mam nadzieję, że będzie jeszcze szczęśliwy.